czwartek, 17 września 2015

Nad morzem część 3 wycieczkowa

Piękna  pogoda w sierpniu sprawiła, że odpoczynek wakacyjny nie mógł się nie udać. I tak też było
w przypadku naszego pobytu na Helu. O nudzie nie było mowy. Z góry założyliśmy, że kąpiel w morzu, przepłynięcie się statkiem oraz podjadanie morskich ryb w takim miejscu jest niemal obowiązkowa :)
Oprócz typowego leżenia plackiem na plaży (co nie leży jednak w naszej naturze :):)) można było z powodzeniem realizować inne plany/pomysły.
Wiedząc wcześniej, że teren na który się wybieramy posiada ścieżki rowerowe nie licząc na wypożyczalnie zabraliśmy własne jednoślady. Jak się okazało bardzo się przydały.
Najdłuższą wycieczkę jaką sobie zafundowaliśmy była trasa z Helu do Władysławowa przez Juratę, Jastarnię i Chałupy. Jazda rowerem wzdłuż wybrzeża w pogodny dzień to prawdziwa przyjemność. Trasa w obydwie strony to 74 km. Biorąc pod uwagę, ze kilka razy zatrzymywaliśmy się po drodze to taka odległość nie była dla nas specjalnie odczuwalna.





Innym razem zaplanowaliśmy sobie wypad do Gdańska. I tak po porannej pobudce i śniadaniu udaliśmy się na stację kolejową. Z jedną małą przesiadką w Gdyni szczęśliwie dotarliśmy do Gdańska. Oprócz zaplanowanego szwendania się po urokliwych uliczkach z kramami na których można było nabyć biżuterię rzecz jasna z bursztynem.
       
         -ten turkusowy komplecik już kiedyś pokazywałam (chyba wpis wakacyjny 2013)


Odwiedziliśmy jeszcze:
- Dwór Artusa.
             - no, ale... z tym pięknym kaflowym piecem to musiałam mieć fotkę




-  Ratusz Gdański




Powrót zaplanowaliśmy statkiem
             - płynąc można było pooglądać port gdański i oczywiście Westerplatte.


Po dwóch godzinach podróży statkiem dobiliśmy do brzegów Helu.

Na samym Helu zbyt wielu atrakcji  nie ma, no może poza fokarium, które musieliśmy zobaczyć,
        - młodsza córa niemal się zakochała w tych foczkach.



Innym razem wspięliśmy się na latarnię morską
               - na zdjęciu samo "serce" latarni (optyka)



Oczywiście pobyt nad morzem nie byłby zaliczony bez:
-kąpieli




-długich kilkukilometrowych i wielogodzinnych spacerów wzdłuż brzegu.



Tak się rozpłynęłam we wspomnieniach, że całkiem bym zapomniała o dziewiarskiej stronie wpisu.
Najpierw sukienka, która powstała ze zbyt dużej spódnicy (część górną dorobiłam na szydełku i dopasowałam do istniejącej już spódnicy).




Druga rzecz to kremowa bluzeczka (w wiatraczki), która nie załapała się do poprzednich wpisów nadmorskich. Bo ani ona w stylu marynarskim, ani turkusowym. :):)  A przecież specjalnie na te wakacje ją wydziergałam. Wykonana z podwójnej nitki: Sonatka + kordonek bawełniany.
Część górną i rękawy wydziergałam prostym ażurowym wzorem dziurek na drutach nr 4; zaś dolną część stanowią połączone ze sobą szydełkowe elementy (wiatraczki).
Zdjęcia z różową spódnicą robione są nad morzem, pozostałe już po przyjeździe do domu.

       
 - ta ryba zrobiona jest z butelek po wodzie mineralnej. A wszystko podtrzymuje metalowa konstrukcja.










I jeszcze jedna rzecz. To torebka (widoczna również na 2 powyższych zdjęciach), którą zaczęłam dziergać na ostatnim spotkaniu dziewiarek w Rzeszowie. Właśnie ją skończyłam i została uwieczniona na fotkach. Wykonana jako element kompletu do kapelusza z poprzedniego wpisu. Będzie na następne wakacje jak znalazł.


             - no właśnie do tego kapelusza




Uff.....mimo streszczenia chyba trochę za dużo jak na jeden wpis;  Gratuluje dla  każdego, kto dotarł do końca :):) -mam nadzieję, że nie zanudziłam.
Wszystkich zaglądających do mnie pozdrawiam serdecznie





czwartek, 3 września 2015

Nad morzem część 2- turkusowa

Nasza wyprawa nad morze zaczęła się od spakowania wszystkiego, tak aby zmieściło się do samochodu.
Bagażnik zawierał: 2 częściowo rozkręcone rowery, rzeczy dla 4 osób, koce, sporo jedzenia, wody mineralnej a nawet moje ulubione garnki. A za bagażnikiem przymocowaliśmy na uchwycie kolejne 2 rowery Ktoś zapyta po co tyle "gratów"? Jechaliśmy na prywatną kwaterę z pełnym dostępem do kuchni. Wiedząc jak drogie jest jedzenie nad morzem postanowiłam się wcześniej przygotować tak aby tam nie przesiadywać w kuchni wiecznie coś pichcąc, a mieć jednocześnie własne obiadki. Przygotowałam więc kilka różnych potrawek warzywnych i warzywno-mięsnych, bigosów, fasolki itp- wszystko w litrowych słojach dwukrotnie pasteryzowanych, kartonik pomidorów, troszkę ogórków, cebuli, jabłek itd. Dzięki czemu przygotowanie każdego posiłku trwało nie dłużej niż 10-20 min, nikt nie chodził głodny, a przesiadywać to sobie mogłam do woli, ale na plaży.
Trzeba było nie lada sprytu żeby to wszystko pomieścić w jednym bagażniku.:):):)
Zastępczą rejestrację do przymocowania z tyłu wykonała starsza córka.



Wstęp już był, to teraz trochę o zabranych ze sobą dzianinkach - tych turkusowych, zgodnie z tym jak w tytule stoi.
Zacznę od tej ostatnio dzierganej w pośpiechu sukienczynie dla młodszej córki.
Upatrzyła sobie na 3 dni przed wyjazdem w gazetce "Szydełkowe trendy" nr 2 /2014 taką oto letnią kieckę, idealną na plażę. W oryginale jest osobno przód osobno tył robiony, ale ja ją w jednym kawałku wydziergałam z przyjemnej włóczki w pięknym odcieniu turkusu.
Ta włoczka to "Kordek" 80% bawełna 20% akryl. Sukienka świetnie się sprawdziła.








Siedząc sobie na plaży skończyłam kapelusik pasujący między innymi  do tej sukienki. Dziergałam go w samochodzie podczas podróży nad morze. Kapelusik dopisuję do listy jako sierpniową propozycję w zabawie "12 czapek w jeden rok". Turkusową bluzeczką z elementów w różnych odcieniach niebieskości, którą tu prezentuje starsza córka, już się kiedyś chwaliłam. Kapelusik jak widać był "przechodni".
Raz jedna córka raz druga, ja też czasem z niego korzystałam :):)










Szydełkowy sznurowany na plecach top dla starszej córki powstał z resztek bawełnianej włóczki jaka pozostała po moim komplecie  prezentowanym TU






A na koniec 2 starsze sweterki. Moje "hiciory" z 1996 r. Wtedy byliśmy razem z dwójką naszych starszych dzieci (które miały Paweł 3 i Marysia 5 lat) na wczasach w Mrzeżynie. Sweterki wykonane są z mieszanych włóczek: moherku, akrylu, bawełny i nici ozdobnych.
Gdzieś w moim Archiwum X mam odpowiedniki tych sweterków w wersji dziecięcej.
Mój sweterek na tle wodorostów ma różową rybę z jednej strony, żółtą z drugiej, mnóstwo perełek i trochę muszelek. Męski sweterek z rozpięciem polo z przodu ma czarne kotwice na białym tle, z tyłu odwrotnie.
Tym razem wybraliśmy się w nich na zachód słońca.






Przodem do tyłu;- czemu nie




 A o tym co jeszcze robiliśmy na Helu będzie w części trzeciej.

Pozdrawiam Wszystkich gorąco i wciąż jeszcze wakacyjnie.