Ufff ale upał. Ponieważ do najbliższej wody (w moim przypadku rzeki) mam dosłownie "rzut beretem" jakieś 200 m, toteż postanowiłam wraz z rodzinką wybrać się tam w niedzielne popołudnie.
Ochoczo wskoczyłam w kostium kąpielowy, na który zarzuciłam cieniutką kieckę, spakowałam ręcznik i parę innych drobiazgów, podobnie jak reszta rodzinki i wyruszyliśmy spacerkiem nad Wisłokę.
Po pokonaniu gęstych zarośli dotarliśmy do brzegu, a następnie do niewielkiej zupełnie pustej piaszczystokamienistej plaży. Czysta niezmącona woda zachęcała do kąpieli.- rzecz jasna skorzystaliśmy.
Jednak zanim zaczęliśmy się na dobre "pluskać", starsza córka zrobiła parę zdjęć sweterkom, które zabrałam ze sobą ponieważ pasowały mi tematycznie.
Dwa niemal identyczne bawełniane sweterki z okrętami/łódkami wydziergane zostały dawno temu specjalnie na spływy kajakowe i wtedy świetnie się sprawdzały. Nieco zapomniane wpadły mi w ręce przypadkowo, przy wiosennym 'wietrzeniu strychu".
I kilkunastoletni (jeden z ulubionych), często latem przeze mnie noszony sweterek z rybami, który służy mi po dziś dzień. Jakoś tak pasuje do połowy mojej letniej garderoby.
I jeszcze kilka fotek
Dzisiaj pokazałam starsze sweterki, co oczywiście nie oznacza, że się całkiem dziewiarsko zaniedbuję
Dowód poniżej. Do końca lipca, przynajmniej mam taką nadzieję, skończę ten komplet.
Gorąco Wszystkich pozdrawiam