Ostatnio Renya zaprosiła mnie do pewnej zabawy. Zadane przez nią pytania są o tyle przyjemne, że dotyczą dzieciństwa, które wyjątkowo dobrze wspominam.
A oto pytania Reni i moje odpowiedzi:
1) Jeśli mogłabyś cofnąć się w czasie, to do jakiego dziecięcego wspomnienia cofnęłabyś się najchętniej.
Miłych wspomnień z tamtych czasów mam wiele, są i takie, które wtedy robiły na mnie ogromne wrażenie i do nich pewnie bym się najchętniej wróciła. To pierwsza w życiu jazda konna (miałam jakieś 5 lat) oczywiście w asyście dziadka. To pierwsza krótka (Rzeszów-Warszawa) podróż samolotem z tatą (w wieku 6 lat). To "budowle (bazy)" jakie wznosiłam z koleżeństwem na drzewach;- wtedy wydawały się niesamowite i bardzo atrakcyjne. To wypady na strzelnice w poszukiwaniu pozostałości po nabojach, czemu towarzyszyły niesamowite, zmyślone zresztą, opowieści chłopaków. To najrozmaitsze zabawy ruchowe na świeżym powietrzu aż do zmroku, rozbijanie namiotu pomiędzy blokami w środku osiedla i pierwsze nocowanie poza budynkiem. itd, itd...
Mam taki gąszcz wspomnień, że nie umiem wybrać tego jedynego zdarzenia "naj".
2) Ulubiona zabawka. Napisz o niej
Pierwszy Miś (taki jasnobrązowy z czarnymi oczkami i nosem), który był moją ulubioną przytulanką i zabawką by po kilku latach "służby" w stanie agonalnym (mocno wytarty i podarty) skończyć na śmietniku. Nie pytajcie nawet co on przeszedł. Pamiętam, że mimo wszystko czułam jakąś dziwną więź z tym miśkiem i nie bardzo chciałam się z nim rozstać:):).
3) Lubiłaś szkołę? Jaki był Twój ulubiony przedmiot, a którego nie znosiłaś.
Czy lubiłam szkołę. Hmm.... I tak i nie; -z tym bywało różnie. Najprzyjemniej wspominam szkolne kółka zainteresowań (sportowe, matematyczne, plastyczne) oraz zajęcia pozaszkolne (taniec, akrobatyka itp), tzw.czyny społeczne, ba przepadały wtedy lekcje.
A najgorzej lekcje z mniej lubianymi nauczycielami i dni wywiadówek:):)
Do ulubionych przedmiotów należały: WF, matematyka, plastyka, geografia, chemia. Do tych mniej lubianych język polski - wydawał się nudny, chociaż może to kwestia nauczyciela była. Historia zaczęła mnie interesować dopiero w liceum. Był czas kiedy nie cierpiałam przyrody (to też "zasługa" nauczyciela)
4) Jakie były Twoje ulubione gry i zabawy (klasy, guma, skakanka), a może coś innego.
Na pierwszym miejscu oczywiście guma, oraz "akrobacje" na osiedlowym trzepaku (w których to "dziedzinach" byłam najlepsza). Skakanka była trochę później najczęściej w formie treningu (rozgrzewki) w Szkolnym Kole Sportowym.
W podstawówce często zwłaszcza przy niesprzyjającej pogodzie grywałyśmy z koleżankami w gry planszowe (np. Chińczyk) lub karty.
5) Jaka była Twoja ulubiona potrawa w dzieciństwie, a co wywoływało mdłości.
Moje ulubione potrawy z dzieciństwa to te mączne wykonywane przez moją mamę, a najbardziej to chyba pierożki i makaron z twarożkiem, uwielbiałam też ciasta z galaretką i owocami domowej roboty i oczywiście lody. Zupy lubiłam tak średnio, pamiętam, że za rosołem i sznyclami nie przepadałam. A mdłości to u mnie wywoływała już sama myśl o zupie owocowej albo plackach ziemniaczanych w wersji słodkiej, że o zjedzeniu czegoś takiego nie wspomnę.
6) Jaka była Twoja ulubiona dobranocka.
Wczesne dzieciństwo to "gąska Balbina" potem "miś Uszatek", "Rumcajs". Ale najbardziej to chyba lubiłam Bolka i Lolka. Bo na " Pszczółkę Maję " zaczynałam być już trochę za dużą dziewczynką :):):)
7) Wolałaś wakacje z rodzicami, czy raczej kolonie lub obozy.
Zdecydowanie to drugie. Chociaż jako przedszkolak pamiętam bardzo udane wyjazdy z rodzicami i młodszym bratem nad morze. Będąc uczennicą (początek podstawówki) jeździłam co roku na kolonie, gdzie jednak obowiązywał określony "plan dnia", któremu nie zawsze chciałam się podporządkować. W znaczeniu ,nie lubiłam raniutko wstawać na te nudne kolonijne apele. Poza tym było bardzo fajnie.
Od siódmej klasy, aż do matury jeździłam prawie tylko na obozy i oazy. I chyba ten okres wspominam
najlepiej. Dużo czasu dla siebie i ta niczym nieskrępowana wolność (oczywiście w granicach rozsądku).
Z dziewiarskich poczynań niewiele dziś pokażę, konkretnie to dwie czapeczki w związku z zabawą "12 czapek w jeden rok". Wydziergane z mieszanek wełny z akrylem.
Jedna niech będzie majowa, a druga czerwcowa.
I jeszcze moje ulubione zwierzątka - koty. Kocica Tuśka ma małe (dwumiesięczne) kocięta.
Na tych zdjęciach wyglądają całkiem niewinnie. Oto one:
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego weekendu