czwartek, 27 lutego 2014

Sweterki Ani

Dzisiaj będzie krótko. Miałam pokazać coś, co jest kolejnym sposobem pozbywania się resztek włóczek, ale nie zdążyłam skończyć i wygląda na to, że jeszcze chwilę będę się z tym bawić.
Za to pokarzę dwa sweterki młodszej córci, która bądź co bądź też się poświęciła i wyszła podziwiać tegoroczną krótką zimę w samym sweterku na -10 stopni.
Ten pierwszy z morsem ma ciekawą historię. Dziergałam go kiedyś dla starszej córki na wakacje nad morzem, wtedy bardzo go lubiła. Kiedyś więcej podróżowaliśmy rodzinnie więc sweterek jako ten ulubiony wędrował razem z nami praktycznie wszędzie w góry, na mazury........ Później podzielił los innych dzianin na strychu. I pewnie leżałby tam do dziś gdyby go młodsza córcia nie przyniosła. Ponieważ okazał się za krótki, ale nie był za szczupły to można było temu łatwo zaradzić. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby złapać za druty i sweterek (również rękawy) przydłużyć jakimś wzorem nawiązującym tematycznie i kolorystycznie do motywu tego morsa. Sweterek jest z tych całorocznych.






Drugi sweterek też dziergałam jakiś czas temu i też później został wydłużony. Córa w ciągu ostatnich wakacji nieprawdopodobnie podrosła.
Jak widać na zdjęciu rękawy znowu są za krótkie, ale ponieważ stwierdziła, że nie będzie w nim już chodzić więc sweterek pójdzie na razie w odstawkę.





A na koniec kwitnące krokusy z mojego skalniaka.





I kilka zabawnych zdjęć kotów Córcia nalegała (z ostatnich kilku miesięcy)

Przede wszystkim relaks
Ależ ja pięknie śpiewam
Jak wszyscy w dzianinie to ja też
Wypoczynek poobiedni

Nie przeszkadzać -poluję
W kupie raźniej
Przyłapana na gorącym uczynku

piątek, 14 lutego 2014

Ale walentynek to ja nie obchodzę

To znowu ja w zbyt kolorowej odsłonie. A miało być w spokojnych barwach.
Niby nie świętuję walentynek, ale coś mnie podkusiło i przyciągnęłam ze strychu baaaaardzo stary komplecik spódnica i sweterek, gdyż skojarzył mi się (chyba ze względu na serduszka i napisy) z dzisiejszym dniem. W czasach kiedy go dziergałam (1987) dzień 14 luty był zwykłym szarym dniem i chyba nikomu by wtedy do głowy nie przyszło, że kiedyś będzie obchodzony jako dzień zakochanych.
Komplecik posiada trochę błędów dziewiarskich i niedociągnięć, a ponieważ to moja bardzo wczesna szalona "twórczość" proszę o wyrozumiałość.
Chodzić w tej dzianinie nie zamierzam, więc pewnie wróci skąd przyszła czyli na strych.
Może kiedyś któraś córka będzie coś takiego chciała na siebie włożyć. Na razie żadna nie reflektuje.
W takich sytuacjach powtarzam starą prawdę "Nigdy nie mów nigdy"









Drugi komplecik na szczęście już nie jest taki kolorowy.
Niedawno (jakiś miesiąc i trochę temu) wydziergałam sobie kapelusik i chustę, a raczej dwie chusty. Tą pierwszą ledwie skończyłam, a na horyzoncie pokazała się moja kuzynka, jak się okazało w potrzebie. Potrzeba była pilna, bo na tzw. jutro, więc wydziergać coś od zera nie było szansy. Wypiłyśmy wspólnie kawę/herbatkę - było miło i wesoło, po czym padło pytanie "Masz może coś świeżego wydzierganego co by się nadawało na prezent?"
I w ten sposób pozbyłam się pierwszej w życiu wydzierganej przez siebie chusty. Wykonana była ze skarpetkowej szaroniebieskiej włóczki ażurowym wzorem wg własnego uznania. Nie zdążyłam się nawet nią nacieszyć, a co gorsza zapomniałam jej zrobić zdjęcia. Powędrowała do nieznanej mi osoby - no i przepadło nie mogę się nią Wam pochwalić.
Został mi za to komplecik kapelutek + chusta nr.2.  Nie oddam nikomu hahaha...., bo pasuje mi do czarnego płaszcza i białej kurtki.
Wydziergałam go z takiej cieplutkiej włochatej włóczki. Kapelutek na drutach podwójną nitką ściegiem francuskim, do którego dodałam ozdobę nawiązującą do chusty. Chustę z kwadratów szydełkowych, co trudno dostrzec z powodu melanżowej włóczki. Może nie wygląda jakoś powalająco i zdjęcia jakieś takie mało ostre wyszły, ale ja jestem zadowolona. I w tym komplecie zdecydowanie zamierzam chodzić.






niedziela, 2 lutego 2014

Dwie sukienki, czapki i szalik

Witam Wszystkich ponownie.
I kolejna sesja zdjęciowa przy -10 z wiatrem brrr...
Dzisiaj chciałabym zaprezentować dwie sukienki oraz komplet czapeczki + szalik.
Na pierwszy ogień niech pójdzie sukienka, która właśnie obchodzi 'srebrny jubileusz', czyli swoje 25-lecie.
Przy okazji chciałabym nadmienić, że nie jest to jedyna rzecz z przed wielu lat, która ocalała mimo różnych życiowych zawirowań. Pochodzi ona z tzw. 'worka' ze strychu, w którym znajduje się jeszcze kilka dziewiarskich niespodzianek. I pewnie się nimi pochwalę w swoim czasie.
Sukienka nie koniecznie modna, ale za to wygodna (kiedyś nosiłam ją z żółtym wyrazistym paskiem). I chyba na niej najlepiej widać jak mi kiedyś wychodziły pierwsze wzory żakardowe (wrabiane). A wykonałam ją ze 'zdobycznych' (ktoś kto wtedy funkcjonował w branży dziewiarskiej wie o czy mówię) włóczek - w tym wypadku szafirowa anilana i trochę kolorowych akryli. Projekt jest moim pomysłem. Teraz może już nie, ale w latach osiemdziesiątych robiła na koleżankach ogromne wrażenie. Może dlatego że była zaprzeczeniem wszechobecnej betonowej szarzyzny.
Sukienka po odświeżeniu i drobnej regeneracji wygląda tak:










Druga sukienka (którą nie dawno skończyłam) z moherku w kolorze czystej czerwieni również jest moim projektem. Element różyczki zapożyczyłam z jakiejś gazety, a pomysł na taką właśnie sukienkę sam mi przyszedł do głowy.
Dzieci jednogłośnie stwierdziły, że wyglądam w niej jak różyczka, albo makowa panienka (gdyby nie motywy różyczek).  Oj dały do myślenia - chyba już taka młoda to ja nie jestem i może lepiej się tak nie wygłupiać. Z drugiej strony sukienka na czarnym tle wygląda dość elegancko. Na kremowym za to dość odważnie. I w tym drugim wydaniu została wykorzystana ostatnio na zabawie karnawałowej z dziećmi.
A ja odważnie pokażę obydwie wersje.











I zostały nam czapeczki z szalikiem stanowiące komplet.
Całość wykonałam z włóczki zwanej 'Puchatek' zakupionej parę lat temu. Chcąc ożywić kolorystycznie zimową garderobę uznałam iż połączenie zieleni z różem sprawę załatwi. Najpierw wydziergałam 8 dużych kwadratów, każdy z dwukolorowym kwiatem na środku, a następnie je połączyłam i dodatkowo obrobiłam ciemnozieloną włóczką. Później wykonałam jednokolorową czapeczkę i przyszyłam do niej kwiat i drugą wersję czapki, dużo bardziej cieplejszą, wykonaną jak szalik z kwadratów, tylko nieco gęściejszym wzorem.