piątek, 18 października 2013

Szara sukienka i coś dla domu

Szarą sukienkę wydziergałam dla mojej córki Marysi, która jak zwykle pełni rolę fotografa, a ja jak zwykle muszę udawać modelkę, co mi jednak kiepsko wychodzi. Może jakiegoś niedrogiego manekina zakupić--jeszcze się zastanowię. Przynajmniej nie będzie robił dziwacznych min.
Sukienkę wykonałam z 650 g szarego akrylu, na drutach z żyłką bez zszywania. Fason i wzór sukienki na specjalne życzenie właścicielki.



















Makatka nad łóżkiem to nic innego jak gotowy 3-metrowy dywanik bawełniany, obszyty dużymi aplikacjami kwiatów, które wydziergałam i naszyłam z resztek moherowej włóczki.  Dlaczego właśnie takie kwiaty? Musiały się dopasować do paska przyklejonego pod sufitem. Taki miałam pomysł.  A wszystko dlatego, że zachciało mi się przemalować pokój. Nawet wysiliłam się na dwie identyczne serwetki własnego pomysłu. Bo coś na tych komodach należało położyć, a poprzednie nie bardzo pasowały do nowego koloru ścian.
A wyszło tak








środa, 9 października 2013

Jesienne klimaty

"Pani Jesień" to płaszcz który wydziergałam z 2,5 kg wełny cieniowanej, a właściwie zestawiłam trzy różne melanże z tej samej grubej wełny. To połączenie wymusił na mnie sklep miał po 1 kg z każdego koloru. Zakombinowałam i nie żałuję.
Taki zacny tytuł "pani jesień" nadała mu starsza córka Marysia. Widać tak się jej kojarzył.
Zdążyłam go kilka razy ubrać. Kiedyś zaczepiła mnie obca osoba i zapytała gdzie można coś takiego kupić i trzeba było się tłumaczyć. Jest cieplutki i wygodny, ale na rower to się zupełnie nie nadaje hahaha. Dorobiłam do niego praktyczną torebkę przez ramię. Tej wełny trochę zostało. Jeszcze sama nie wiem co z niej powstanie.












Jak już jestem przy rudym to pokażę spódnicę (bardziej pracochłonna od tego płaszcza - zjadła mi więcej czasu). Na dole obrobiłam ją kudłatą włóczką. Spódnica wykonana z akrylu z dodatkiem bawełny
(zwykły kordonek bawełniany).
Włóczkę na sweterek (kremowo-rudą wełnę z akrylem) kupiłam kiedyś przez allegro z jakiejś "promocji". Początkowo miał być z niej rozpinany sweterek, ale się rozmyśliłam i wyszedł taki jak poniżej widać.
Dorobiłam do niego coś na kształt komina bardziej dopasowanego pod szyją.
Sweterek jest bardzo miły do ciała i cieplutki.










niedziela, 6 października 2013

Sweter z górami

Witam gościnnie na blogu u mamy :)

Podobałoby mi się, gdyby zdjęcia robione były gdzieś w scenerii górskiej, jednak na razie to tylko 'lokalne góry' Krakowa, a konkretnie jego najwyższy punkt - Kopiec Piłsudskiego na wzgórzu Sowiniec. Pięknie przy zachodzącym słońcu, za to przy takim wietrze w dzianinie można przemarznąć w 5 minut.

Sweter ma prawie tyle lat co ja, wcześniej należał do... mojego taty :) Tak, to ta epoka, kiedy mężczyźni chodzili w kolorowych i/lub wzorzystych swetrach i nikt się nie śmiał.

Parę lat temu przywłaszczyłam go sobie i noszę w porze 'przejściowej' jako okrycie wierzchnie. Pod spodem zmieści się jeszcze parę warstw dogrzewających, na wierzch raczej już nic. Zestawiam go z wąskimi spodniami, najczęściej dżinsami.











Pozdrawiam wszystkich odwiedzających bloga mamy :)
Marysia